Duathlon Energy Triathlon Energy Energy Meeting MTB Energy Run Energy Energy Events

Bartosz Banach: Jeździłem na rowerze ponad 20 tysięcy km rocznie [ROZMOWA]

Duathlon energy

21.04.2017 2533

Bartosz Banach: Jeździłem na rowerze ponad 20 tysięcy km rocznie [ROZMOWA]

Na rowerze już kilka razy objechał kulę ziemską. Nic dziwnego, skoro od 12 roku życia związany jest z kolarstwem, głównie górskim, ale także szosowym. Zdobył m.in. tytuły Mistrza Polski w sztafecie MTB, a także Wicemistrza Polski w Maratonie MTB. W ostatnim czasie zdobywa też jako zawodnik PRO najwyższe miejsca na "połówkach" zawodów Ironmam. Chce złamać czas 4 godzin na tym dystansie i zostać mistrzem Polski. Planuje start na Hawajach. Do kolarstwa zachęcił go brat i jak twierdzi, sport będzie pewnie uprawiał już do końca życia.

Wiem, że wróciłeś właśnie z treningu. Co to był za trening?

Z trenigu kolarskiego MTB w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, był to otwarty trening, który prowadzę w ramach akcji “Aktywuj się w Gdańsku” dla wszystkich chętnych, właściwie w każdą środę.

Czyli trenujesz nie tylko siebie, ale także innych.

Zajmuję się trenowaniem osób, które zaczynają przygodę z triathlonem oraz z kolarstwem. Ponadto układam też nowe projekty, czy plany treningowe. Na to znajduję czas w trakcie regeneracji. To jest praca po moich własnych treningach, ale potrafię przy tym odpocząć psychicznie i fizycznie, bo zarzucam wtedy tzw. koła do góry i się przy tym odstresowuję. Uczę się też przy okazji nowych rzeczy, np. widząc jak inni trenują i jak realizują jednostki trenigowe. Moja wiedza rośnie i mogę coraz lepiej trenować innych i siebie.

Uczestnicy Twoich treningów budują aktywność na Twoim profilu, np. dziękując za wygraną w zawodach, wsparcie w treningach, odmianę jakości życia. Co czujesz czytając te słowa?

Te słowa są miodem na moje serce. Te osoby właściwie same to osiągnęły, ja im tylko pomagam 
i kieruję na właściwy tor. Każdy ich sukces cieszy mnie tak samo jak ich samych, gdy wygrywają to czuję się, jakbym ja wygrywał. Cieszę się, że mogę spełniać marzenia tych osób, jest to dla mnie sens pracy. Każde dobre słowo motywuje mnie do tego, aby dalej się tym zajmować.

Ile razy objechałeś kulę ziemską na rowerze?

Oj, ciężko mi powiedzieć, ale na pewno wiele razy! Jak trenowałem w klubach francuskich, gdzie jeździłem naprawdę dużo, to robiłem nawet około 20-22 tysiące kilometrów rocznie na rowerze.

Przygodę z kolarstwem zacząłeś od roweru szosowego czy MTB?

Pierwsze było MTB, ponieważ od 12 roku życia byłem członkiem klubu Lechia Gdańsk, gdzie jeździłem na rowerze górskim. I tak aż do 19 roku życia. Potem trafiłem do Francji, gdzie trenowałem kolarstwo szosowe.

Trening rowerowy podczas obozu w Lloret del Mar 2017

Z tego co wiem, spędziłeś dwa sezony w zawodowym francuskim peletonie. Opowiedz proszę o tej przygodzie. Jak się zaczęła, jak zakończyła?

Gdy miałem 20-21 lat, to w Polsce jeszcze nie było tak  dużo wyścigów kolarskich, ciężko było się rozwijać. Postanowiłem więc wysłać maila do Francji, do jednego z teamów. Miałem szczęście, bo jeden z działaczy był Polakiem, więc dzięki temu łatwiej było mi się dogadać- wówczas po francusku nie mówiłem ani słowa. Ze względu na moją przeszłość w kolarstwie górskim Francuzi postanowili wziąć mnie do teamu.

W jakim klubie wówczas trenowałeś?

C.C Etupes. Team ten był sponsorowany przez miasto. Kolarstwo jest narodowym sportem Francji, więc w każdym większym mieście jest klub kolarski. W drugim roku natomiast był to klub C.C Cycliste Creusot.

Jak wyglądało zawodowe kolarskie życie?

Zaczynając dorosłe życie mogłem żyć tam ze sportu robiąc po prostu to, co kocham. Były przygotowania do zawodów, codzienne życie z kolarzami. Trenując z profesjonalistami mogłem doświadczyć kolarskiego życia. Dowiedziałem się bardzo wiele na temat zawodowego trenowania, odpowiedniego jedzenia, poznałem też punkt widzenia całkiem innego kraju na różne aspekty, nie tylko te sportowe. Niesamowita przygoda życia.

Dlaczego ta przygoda sie skończyła?

Ciężko było żyć poza krajem, z daleka od rodziny. Kochałem to co robiłem, ale żyłem tylko pracą, więc nie było łatwo. Chciałem wrócić do Polski, do rodziny, z którą tam rozmawiałem np. tylko przez Skype'a. Poza tym nie oszukujmy się, obcokrajowcowi ciężko jest dostać się wyżej i tym samym otrzymać jeszcze lepsze zatrudnienie, które pozwoliłoby na swobodne utrzymanie się. Więc duża tęsknota za bliskimi i finanse ściągnęły mnie z powrotem do kraju.

Trening rowerowy w Polsce

Marzyły się Tobie starty w najbardziej popularnych wyścigach na świecie, jak np. Tour de France, Giro d'Italia, La Vuelta a Espania?

Myślę, że każdy sportowiec marzy o największych startach, kolarze marzą właśnie o tych zawodach. Triathloniści również mają marzenia o wielkich zawodach i jeśli mają warunki, to do tego dążą. Dla triathlonistów często takim marzeniem jest słynny Ironman na Hawajach. Ja również chciałbym wystartować w Konie.

Porozmawiajmy zatem o triathlonie. Kiedy chcesz zrealizować to marzenie?

Mam nadzieję, że uda mi się to w 2020 roku i powoli do tego dążę, treningami, jak i kolejnymi zawodami.

Żeby dostać się na zawody w Konie trzeba zdobyć tzw. "slota". Jaki masz na to plan?

W PRO-sach (zawody w kategorii PRO - dop. red.), gdzie w zawodach pod oficjalnym szyldem Ironman startujesz jako zawodowy triathlonista, trzeba zdobyć taką liczbę punktów w kolejnych startach, aby znaleźć się w pierwszej setce najlepszych zawodników na świecie. A do tego wystarczy około pięć startów, w tym jedno podium w połówce IM oraz dwa ukończone starty na pełnym dystansie IM.

Na mecie IronMan 70.3 w Aix'en de Provance we Francji (19. miejsce w kategorii PRO)

W 2016 roku stanąłeś już na najwyżym stopniu podium zawodów w kategorii Open na dystansie 1/2 IM gdzie osiągałeś czas około 4h08min, m.in. w zawodach Bydgoszcz Borówno, Przechlewo Triathlon, Triathlon Charzykowy. Ukończyłeś też na 13 miejscu połówkę w Gdyni jako zawodnik PRO. Ile trzeba poświęcić dla takich wyników?

Myślę, że jedną z tych dyscyplin trzeba po prostu uprawiać od dziecka i trzeba być w niej naprawdę dobrym. Kolejne dwie szlifuje się, żeby być w nich bardzo dobrym. Mi uprawiane długo kolarstwo pomogło na pewno w budowaniu kondycji, wytrzymałości, siły mięśni. Teraz spędzam około 20 godzin tygodniowo na treningach, przygotowując się do połówek IM i to na razie mi wystarczy, choć nie wiadomo jak będzie przy przygotowaniach do pełnego dystansu IM. Największy nacisk kładę na pływanie i bieganie, a rower trenuję dla podtrzymania wydolności. Poza tym trzeba jeszcze myśleć o intensywności treningów. Im wiecej godzin na nich spędzam tym mniejsza jest ich intensywność, a im krócej, tym ta intesywność się zwiększa. Muszę to regulować, ponieważ nie chcę się przetrenować, bo to może prowadzić do przemęczenia i kontuzji.

Jak zatem wygląda Twoja regeneracja pomiędzy treningami?

U każdego sportowca, a zwłaszcza u zawodowca, regeneracja jest bardzo ważna. U mnie podstawą jest przede wszystkim spanie 8-10 godzin w nocy. Wypadałoby zdrzemnąć się jeszcze choć godzinę między treningami. Staram się też wplatać w regenerację masaże, powiedzmy raz w tygodniu robię taką sesję. Poza tym odpoczywam w dosyć specyficzny sposób, np. pójdę z dziećmi na spacer, co sprawia mi ogromną przyjemność. To jest dla mnie też psychiczny i fizyczny oddech od treningów, pomaga mi się zregenerować przed zawodami.

Trzymasz sie zdrowej diety?

Zdrowo się odżywiam, staram się aby to jedzenie było odpowiednie. Nie mam konkretnej diety, czasem jak ktoś widzi mój zdrowy posiłek to pyta czy jestem na specjalnej diecie, a ja tak po prostu jem cały czas! Czyli zdrowe, świeże produkty, jedzenie raczej z wyższej półki, gotowane warzywa, owoce, produkty bio. Unikam niezdrowego jedzenia.

Grzeszki czasem się zdarzają?

Pewnie, raz na jakiś czas pozwolę sobie na jedzenie z fast foodów. Lody też uważane są za grzeszek? To je też czasem zjadam, albo np. ciasteczka z dziećmi. Myślę jednak, że takie grzechy przy zawodowym uprawianiu sportu to jednak nie aż takie grzechy. Najważniejsze to nie chorować i ogólnie trzymać się zdrowego jedzenia. Myślę, że czasem warto pozwolić sobie na odstępstwo, odpuścić dla zdrowia psychicznego. Znam takie osoby, które w tym zakresie przesadzają, jedzą tylko konkretne jedzenie i to o konkretnych godzinach, są więźniami takiego sposobu żywienia i nie pozwalają sobie na rozluźnienie. Myślę, że to niezdrowe dla naszej psychiki.

Wroćmy jeszcze na chwilę do zawodów. W 2016 roku startowałeś jako zawodnik PRO 
w imprezie Xterra France Xonrupt we Francji z etapem rowerowym w górach i biegiem po górzystym terenie leśnym. Ponoć zgubiłeś buta na etapie biegowym?

(Śmiech) To właśnie była śmieszna sytuacja. Po etapie w wodzie myślałem, że popłynąłem dobrze, a wyszedłem na 54 miejscu. Potem był górzysty teren rowerowy, na którym mocno przesunąłem się do przodu. Trasa biegowa również miała być znacznie urozmaicona, z dużą ilością śliskiego błota, przygotowałem więc sobie odpowiednie obuwie również na ten etap. Po etapie kolarskim ściągnąłem buty rowerowe i dosłownie tylko wsunąłem terenowe buty biegowe. A że było ślisko, to jednego z nich zgubiłem w błocie, możliwe, że źle zawiązałem sznurówki. Zresztą nie ja jeden, takich zabawnych sytuacji na trasie widziałem znacznie więcej i naprawdę chciało się śmiać!

Dobiegłeś do mety bez buta?

Nie, na tym terenie nie dałoby się biec bez butów! Więc wsadziłem rękę w błoto, złapałem po omacku buta i pobiegłem dalej. Straciłem na tym niestety kilka sekund, ale nie dałbym rady bez.

Podium uciekło?

Zajałem wtedy 9. miejsce. Ale za to w Polsce jestem II wicemistrzem Mistrzostw Polski 
w Crosstriathlonie, mam nadzieję, że w tym roku również wezmę udział w tych zawodach 
i uda mi się zdobyć to najwyższe miejsce.

O wysokie miejsce walczył też ostatnio Michał Kwiatkowski w popularnym Amstel Gold Race w Holandii, gdzie o setne sekundy przegrał z Phillipem Gilbertem. Jak oceniasz jego wyścig, czy jednak miał szansę wygrać?

Genialnie jechał, zaatakował w odpowiednim momencie, był bardzo silny ale Gilbert jest szybszym zawodnikiem niestety i ciężko było by mu z nim wygrać. Ale drugie miejsce jest rewelacyjnym wynikiem.


Zwycięstwo na zawodach w Charzykowych 2016

Masz doświadczenie zawodów w Polsce i zagranicy, właśnie we Francji czy także w Urugwaju. Gdzie jest ciekawiej?

Tam, gdzie jest wysoki poziom. Za granicą naprawdę ciężko jest zdobyć wysokie miejsce, trzeba się mocno postarać na zawodach, powalczyć z innymi zawodnikami. W Polsce jest około 5-6 takich czołowych, najlepszych zawodników, ale oni przeważnie startują w innych krajach. Można więc powiedzieć, że w Polsce jest łatwiej uzyskać wyższe miejsce, natomiast za granicą mogę zdobyć duże doświadczenie ścigając się z wieloma znakomitymi zawodnikami. Poza tym, żeby rozwijał się poziom w zawodowym sporcie, to muszą być jednak nagrody finansowe. Amatorzy się rozwijają, co jest oczywiście bardzo fajne, ale trenują przeważnie przed czy po pracy zarobkowej. Zawodowcy muszą utrzymywać się ze sportu, bo intensywność treningów uniemożliwia inną pracę.

Na blogu pisałeś, że to start w Gdyni był tym najważniejszym w poprzednim sezonie. Dlaczego?

Tak, w tym roku również będzie to mój najważniejszy start. Pochodzę z Trójmiasta i wygranie podium czy pokazanie się w triathlonie na rodzimym terenie, w moim mieście, wśród bliskich osób tutaj, na tak prestiżowym wyścigu, byłoby ogromnym sukcesem. Będę więc walczył o jak najlepszą formę i jak najlepszy wynik w Gdyni.

Masz już za sobą niemałe sukcesy. Co jeszcze chcesz osiągnąć w triathlonie czy w ogóle 
w sporcie?

Teraz tak naprawdę jest fokus na triathlon. Moimi celami jest zdobycie mistrzostwa Polski, zejście 
z wynikiem poniżej 4 godzin na połówce IM czy właśnie udział w Konie na pełnym dystansie. To się wszystko ze sobą łączy, bo jak zejdę poniżej tych 4 godzin to właśnie jest szansa na podium. Jeśli to zrobię, to będę mógł pomyśleć o mistrzostwach Polski w IM czy potem w 2020 roku właśnie o udziale 
w Konie.

Mówią, że każdy znajduje w triathlonie coś dla siebie, inny powód do trenowania, uprawiania tego sportu. Jaki jest Twój powód?

Jestem ogólnie związany ze sportem, od dziecka jestem sportowcem. Ja żyć bez sportu nie potrafię, dlatego pewnie będę uprawiać ten sport do końca życia. Bardziej pasuje tu pytanie co mnie motywuje do tego, aby być zawodowcem?

Co Cię motywuje do zawodowego trenowania?

Mam predyspozycje do trenowania, mam możliwości, mam też zdrowie oraz sponsorów, którzy umożliwiają mi trenowanie 24h/dobę. I jestem im za to bardzo wdzięczny. To chyba marzenie każdego sportowca, aby móc robić to co się kocha i jeszcze dostawać za to pieniądze.

To kiedy ta miłość do kolarstwa, do sportu się rozpoczęła?

Brat mnie wciągnął. Jako dziecko sam zaczął jeździć na rowerze, ja wówczas byłem jego kibicem i obserwatorem. Spodobało mi się to co robi, dlatego też wsiadłem na rower i zacząłem jeździć, potem ścigać i tak zostało do dziś. Ostatnio doszedł jeszcze triathlon, który też uwielbiam!

Powiedzieliśmy o miłości do roweru i triathlonu, a bywały momenty nienawiści, zwątpienia?

Oczywiście, że bywały takie momenty. Gdy np. człowiek daje z siebie bardzo dużo, trenuje, poświęca czas, energię, a nie ma efektów. Frustrują też niekiedy zepsuty sprzęt, pęknięta dętka, gorsze samopoczucie, przebywane choroby czy kontuzje, które niszczą treningi. Wtedy zadaję sobie to pytanie: po co to robisz, po co ci to potrzebne? Ogólnie dużo miałem takich momentów kryzysu. Jeden z nich dopadł mnie gdy wróciłem z Francji, wtedy to mi się chyba z miesiąc nie chciało jeździć na rowerze. Ale wygląda na to, że jednak nie mogłem żyć bez sportu, bez kolarstwa! (śmiech). Bo dosyć szybko znalazłem team oraz sponsorów i zacząłem znowu dużo jeździć. Myślę, że każdy sportowiec przechodzi przez takie wzloty i upadki i to jest po prostu nieuniknione. Ale im dalej się w to brnie, w ten sport, im bardziej się temu człowiek poświęca, inwestuje w treningi, nowe umiejętności, sprzęt, to już po prostu nie może z tego wyjść i się od tego oderwać i pomimo kryzysów wraca z chęcią.

Co do tego sprzętu. Jesteś w stanie policzyć wszystkie rowery, które testowałeś do tej pory na trasach?

Aż tak dużo tego nie było, ale w zasadzie w każdym sezonie mam nowy rower. Przetestowałem więc około 20 rowerów górskich i około 10-12 rowerów szosowych. Nowym nabytkiem jest teraz rower czasowy, który jest dla mnie drugim takim egzemplarzem w życiu, więc z tymi rowerami się jeszcze oswajam.

Ile w dobrze wykonanym starcie na zawodach jest zasługi w treningu i predyspozycjach, 
a ile w dobrym sprzęcie?

Ciężkie pytanie. Ale pierwsze co mi przychodzi do głowy to to, że jednak predyspozycje, talent i ciężka praca stanowią około 80% sukcesu. Ale może posłużę się przykładem. Jeśli dobremu zawodnikowi średniej klasy najpierw damy rower szosowy średeniej klasy za około 5-7 tys. złotych z doczepioną "lemondką" (dostawka do kierownicy - dop, red.), a następnie damy mu rower z najwyższej półki za około 30 tys. zł ze wszystkimi możliwymi dodatkami i usprawnieniami, to zawodnik ten mógłby polepszyć czas na zawodach Ironman o około 10%, czyli o te 10 minut.

To całkiem sporo?

Tak, to całkiem sporo. Tylko w triathlonie zawodowym właściwie wszyscy zawodnicy mają rowery 
z wyższej półki.

Trenujesz jeszcze razem z bratem?

Teraz już niestety rzadziej, bo brat zajmuje się od kilku lat prowadzeniem własnej firmy i nie ma tyle czasu na jeżdżenie. Ale kiedyś tak, oczywiście, przez cztery lata jeździliśmy razem w teamie.

Między Wami była raczej współpraca czy rywalizacja?

Jako że kolarstwo jest też trochę zespołowym sportem, to często się wspieraliśmy, była to np. "jazda na kole" (jazda bezpośrednio jeden za drugim - dop. red.), podawanie bidonu, żelków, wspólne zjeżdżanie do bufetu. Oczywiście motywowaliśmy się też razem do pracy, podtrzymywaliśmy na duchu, zagrzewaliśmy do walki, zarówno przed treningiem, na treningu czy na wyścigach.

Czy oprócz brata, który był inspiracją do uprawiania kolarstwa, masz kolarskiego idola?

Nie mam w zasadzie takiego jednego idola, który by mnie motywował. Motywacją jest np. po prostu samo oglądanie wyścigów. Motywują mnie nasi najlepsi kolarze, którzy osiągają niesamowite wyniki w sporcie. Myślę, że jak oni mogą, to ja też mogę. Najbardziej jednak motywuje mnie rodzina, żona, dzieci. To jest właśnie wspaniałe i działa na mnie najlepiej. Dzieci kibicują mi po swojemu, są jeszcze małymi dziewczynkami.

Zachęcasz je do sportu?

Są małe, więc na razie po prostu mnie obserwują, patrzą jak się przygotowuję, zakładam specyficzne ubrania czy biorę sprzęt na trening. Póki co uczą się jeździć na rowerku biegowym, więc możliwe, że kiedyś pójdą w moje ślady.

Jak poznałeś żonę?

Na studiach! Studiowaliśmy razem fizjoterapię na AWF-ie, byliśmy w jednej grupie i już na pierwszym roku przypadliśmy sobie do gustu.

Spędzacie razem czas na sportowo?

Tak, czasami razem biegamy, jak mam np. wolniejsze treningi biegowe. Spędzamy też razem czas na siłowni, niekiedy jest to rower, choć teraz rzadziej niż kiedyś, ze względu na dzieci. Musi z nimi zawsze jedna osoba zostać. Od czasu do czasu pomaga babcia, wtedy możemy wyjść razem, czy to na trening, czy prywatnie.

Specjalizujesz się w kolarstwie MTB. Planując starty triathlonowe wybierasz głównie te 
z trasami przełajowymi?

Tak, bardziej wybieram te zawody, gdzie są góry, znaczne przewyższenia. Może dlatego że nie jestem wysoki, mam 180 cm wzrostu i łatwiej mi jeździć po górach, niż osobom wyższym. Przeważnie triathloniści startujący w klasycznych zawodach są wyżsi, mają około 185-190cm wzrostu, co pomaga na płaskich trasach.

Na triathlonach z płaskimi, prostymi odcinkami szosowymi również jeździsz. Nie jesteś nimi znudzony?

Szczerze to jestem! (śmiech). Prosta droga z samym tylko nawrotem trochę mnie nudzi, ale raczej w trakcie o tym nie myślę. Skupiam się na jeździe i robię tę trasę jak najszybciej się da, potem jest bieg i na nim przeważnie jest już ciekawie, bo częściej spotyka się innych zawodników, jest więc towarzystwo. Na etapie rowerowym zawodów IM często obowiązuje jazda bez draftingu, a to na dłuższych dystansach oznacza jazdę w samotności.

Spotykasz się z jazdą grupową na trasach, pomimo zakazów?

Nie na całej trasie, ale czasem zdarza się to na pętlach, gdzie jest duże nagromadzenie zawodników. W takich wypadkach ciężko o to, aby wszyscy jechali w 10-metrowych odstępach. Więc czasem to wygląda tak, jakby zawodnicy jechali sobie na kole, a oni się tylko wyprzedzają. Nic się z tym nie zrobi, trzeba by było zrobić po prostu niezwykle szeroką drogę.

Najbliższe zawody, do których się szykujesz?

Będzie to półowka IM na Majorce 13 maja, a potem 11 czerwca również półówka IM 
w Szwajcarii. Chciałbym jak najlepiej wypaść.

Trzymamy wszystkie możliwe kciuki!

Rozmawiała: Magdalena Gintowt-Dziewałtowska

Foto: Bartosz Banach (archiwum prywatne)

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Partner Tytularny Cyklu

Partner Mistrzostw Polski w duathlonie

Patron medialny

Patron medialny cyklu

Aktywni - Swim, Bike, Run